Zaświeć światło

Napisany przez dnia lis 29, 2013 w blog

Zaświeć światło

Nie istnieją ludzie, którzy urodzili się pod zła gwiazdą,

istnieją tylko tacy, którzy nie umieją czytać nieba

Dalajlama

Niedawno rozmawiałam z dziewczyną, nazwijmy ją Ania. Ania mówiła, że nic w życiu jej nie wychodzi, że nic nie potrafi, do niczego się nie nadaje. Tych „nie” w stosunku do siebie samej było dużo. Patrzę na nią, dziewczyna młoda, ładna, wykształcona, dobrze ubrana. Nic, tylko brać życie pełnymi garściami. A tu tyle negacji.

Rozmowa doprowadziła ją do odkryć, że jest jednak wiele rzeczy, które potrafi robić i to robić świetnie, że ma przed sobą perspektywy, że podoła wyzwaniom. Po tej trudnej drodze, ciekawych wnioskach i ambitnych celach, poprosiłam ją, żeby opisała to, jak teraz widzi swoje życie. Odpowiedziała: Miałam wrażenie, że siedzę w ciemnym pokoju na stołku, a ściany są bardzo blisko, tak blisko, że nie mogę się ruszyć. Wydawało mi się, że nic nie da się zrobić, bo przecież ścian nie poruszę. Teraz zapaliły się światła w różnych częściach pokoju i widzę, że pokój w którym siedziałam jest ogromy, że jest wiele drzwi, przez które można wyjść i wejść, że jest dużo światła.

Właściwie nie trzeba nic więcej pisać, bo ta historia ma swoją wymowę. Ale jednak napiszę coś przekornie. Zastanów się chwilę nad swoim życiem. Czy jest takie, jakie chcesz, żeby było? Czy takie sobie kiedyś wymarzyłaś? Jeśli Twoja odpowiedź brzmi „nie”, to zadam kolejne pytanie: to jakiego życia chcesz? Jak wyglądałoby życie, pod którym mogłabyś podpisać: to jest moje życie, tego chcę.

Bardzo przemówił do mnie obraz Ani: siedzimy w ciemnym, bardzo ciasnym pokoju, nie możemy się ruszyć. Wystarczy jednak zapalić światło i przestrzeń staje się ogromna, nieograniczona.

Czego symbolem jest to światło w Twoim życiu? Może określeniem celu i konsekwentnym dążeniem do niego? Może powrotem do marzeń? Może uświadomieniem sobie, że zasługuję na więcej i mogę to osiągnąć? Może…

Kilkanaście lat temu 7-letni chłopiec zapytany przez ciocię kim chce być odpowiedział: „Chcę projektować rakiety w NASA”. Ciocia uśmiechnęła się wyrozumiale i pogłaskała go po blond główce, absolutnie nie biorąc na poważnie ani jednego jego słowa. Chłopiec jednak od czasu do czasu powtarzał swoje marzenie, rysował rakiety, podróże w kosmos. Wreszcie tato powiedział do niego: „Napisz list do NASA, opisz, co chciałbyś robić, zapytaj, jak masz to osiągnąć i co ci radzą”. Chłopiec napisał list załączając do niego rysunek chłopca obok rakiety. Po kilku miesiącach przyszła odpowiedź. Odpowiedź z NASA. Zaproszono go do zwiedzania Agencji. Chłopiec pojechał z tatą. Wrócił do domu i z jeszcze większym przekonaniem opowiadał o swoich marzeniach. Wiedział też, że musi być najlepszy z fizyki i matematyki i grać w gry logiczne. Po kilku latach chłopiec z wyróżniającymi się wynikami w nauce otrzymał specjalnie ufundowane przez NASA stypendium, skończył fizykę jądrową w Berlinie i wyjechał pracować do NASA.

Ta historia zdarzyła się naprawdę, ten chłopiec, dziś już prawie 40-letni mężczyzna nadal pracuje na Przylądku Canaveral.

Myślisz, że to niemożliwe w Twoim przypadku? Ty nie możesz spełnić swoich marzeń? Dlaczego?

Zaświeć światło, wtedy wszystko stanie się możliwe.

Odpowiedz