Nasza własna wieża Babel

Napisany przez dnia gru 17, 2014 w blog

Nasza własna wieża Babel

Jednym z największych zmartwień rodziców małego dziecka jest pytanie o to, kiedy zacznie mówić. A potem, czy mówi odpowiednią ilość słów, jak na swój wiek. Potem, czy już mówi wyraźnie i czy wymawia wszystkie głoski. Uff, mówi, wymawia… Od dzieciństwa uczono nas mówić. Nikt jednak nie uczył nas, jak się komunikować. Niby jedno i to samo. Ale mówić można do kwiatów i ptaków, albo do siebie. Aby zaistniała komunikacja potrzebne są zawsze przynajmniej dwie osoby. I tu zaczyna się … nasza własna wieża Babel. W XXI wieku wieża Babel nie polega na ilości języków, czy braku możliwości znalezienia tłumacza. W czasach, gdy we własnych komórkach mamy tłumacza z każdego i na każdy możliwy język wieża Babel to brak porozumienia z powodu nieznajomości podstaw komunikacji międzyludzkiej. Nie potrafię zrozumieć, jak to się dzieje, że taki przedmiot nie jest podstawowym przedmiotem obok języka polskiego w szkołach. Ćwiczenia z komunikacji dostępne są dla ludzi, którzy „specjalnie” zajmują się rozwojem osobistym. A ci, którzy się nie zajmują to 99,9 % społeczeństwa… Dlaczego? Nie wiem. Może po prostu trudno jest zauważyć, że się czegoś nie ma, skoro zawsze „się nie ma”. Czasem w czasie szkoleń uczestnicy mówią „o rany, jaki to proste”, „gdybym jak to wiedział parę lat wcześniej”. Jakie są efekty braku podstawowych umiejętności komunikacji? No cóż, rozejrzyjcie się wokół. Słuchanie, ale nie słyszenie. Mówienie, ale właściwie nie wiadomo po co i o co chodzi. Przerywanie, krzyki, agresja. Pretensje, że przecież ktoś miał się czegoś domyślić. Rozkazywanie, zmuszanie, płacz, brak szacunku, poniżanie… To poczucie ogromnej samotności w tłumie. Znajomy opis? To nasza własna wieża Babel. Życie bez porozumienia. Czym więc jest komunikacja międzyludzka, albo inaczej mówiąc interpersonalna? Najprościej rzecz biorąc to parę prostych zasad i kilka godzin intensywnej pracy nad sobą podczas szkolenia. A potem wdrażanie nowych umiejętności w życiu przez jakiś czas. Jaki? To już zależy od Ciebie. Od Twojego nastawienia, potrzeb. Niemniej zrozumienie i przepracowanie tej garstki wiedzy zmienia nasze życie o 180%. Trudno uwierzyć? Zgłoś się na szkolenie, sprawdź sam. Zapraszam!...

Czytaj więcej »

Konferencja „Jak być matką i z sukcesem prowadzić własną firmę”

Napisany przez dnia paź 14, 2014 w aktualności

Konferencja „Jak być matką i z sukcesem prowadzić własną firmę”

Drogie Panie, szanowne Mamy! Wraz z Siecią Przedsiębiorczych Kobiet zapraszam na ciekawe i motywujące wydarzenie dla każdej z Was – konferencję „Jak być matką i z sukcesem prowadzić własną firmę”. Są jeszcze bezpłatne wejściówki, kto pierwszy ten lepszy, linkujcie i rezerwujcie: https://konferencjabycmatka.evenea.pl/?source=mamopracuj Konferencja odbywa się w Warszawie w Centrum Olimpijskim 23 października. Jako, że jestem mamą i z sukcesem prowadzę własną firmę i ja tam włożę swoje trzy grosze 😉 W trakcie konferencji dowiesz się: – jak osiągnąć sukces będąc i matką i właścicielką swojej firmy,  – jak pogodzić te role, – jak dopracować pomysł na biznes, – jak wykorzystać nowoczesne technologie do prowadzenia firmy, oraz – skąd czerpać pomysł na firmę jeśli się go jeszcze nie ma.   W trakcie panelu „Jak być matką i prowadzić firmę – recepta na sukces” poznasz inspirujące kobiety, które mają dużo dzieci i prowadzą firmy, lub takie, których pomysły na biznes zostały zainspirowane przez własne macierzyństwo i także takie, których pracodawcy nie wspierali po urodzeniu dzieci. Wszystkie zdecydowały się wziąć los w swoje ręce i założyły własne firmy. Poznaj ich historie…...

Czytaj więcej »

W poszukiwaniu mistrzów

Napisany przez dnia wrz 25, 2014 w blog

W poszukiwaniu mistrzów

Już dawno nasze pokolenie zostało okrzyknięte pokoleniem bez autorytetów, bez mistrzów, bez guru. Od czasu do czasu słyszy się o wielkich ludziach, którzy dokonali jakiejś wielkiej rzeczy. Jednak nawet oni szybko znikają z telewizji i gazet. W poszukiwaniu mistrzów ludzie udają się w amerykańskie głusze i w głębokie lasy Syberii, na pustynie i na prawie bezludne wyspy. Dla swojego mistrza są w stanie wyrzec się rodziny, wiary, a nawet swojego życia. Dosłownie. Myśląc o mistrzu, guru, autorytecie od razu nasuwa się cały rój pytań: kim jest mistrz? kiedy ktoś staje się mistrzem? jaki powinien być mistrz? jakie jest kryterium bycia mistrzem? jak go rozpoznać? czy mam wykonywać wszystko, co każe mi guru? czy mistrz już na zawsze zostaje mistrzem? … Intryguje mnie pierwsze pytanie „kim jest mistrz”. Szczególnie w połączeniu ze stwierdzeniem, że nasze czasy są czasem zamierania autorytetów i pustynią mistrzów. Z czego to wynika? Co wkładamy do słowo „mistrz”? Wiele rozmów, wiele książek i wiele przemyśleń potem odpowiedź staje się dosyć jasna. Mistrz uosabia nam kogoś nieskończenie doskonałego, kogoś, kto wszystko robi najlepiej, jest perfekcyjny, a nawet osiągnął już pełną wiedzę nt. życia w ogóle i tych tematów, które nas w danej chwili interesują. Mistrz jest więc oświecony, święty, najlepszy. Chcemy za nim podążać, uczyć się od niego, wpatrywać się w jego czyny i słuchać jego słów. Gdyby to było szkolenie, zawiesiłabym teraz głos na krótką chwilkę. Przecież – gdzie my kogoś takiego znajdziemy? Nie ma się co dziwić, że nie uznajemy mistrzów, wszak myślimy o nich w nierealny sposób! Nie ma takich! Owszem są ludzie, którzy się na takich kreują, mówią, że są oświeceni i poznali tajemnicę życia, wszechświata, czy wymyślili sobie jakiś inny chwytliwy slogan. Taaaak. Tylko że, z definicji każdy, kto mówi o sobie, że jest oświecony, właśnie przestaje być oświecony. Każde mistrzostwo budowane jest na pokorze. Kto krzyczy i krzykiem musi przekonywać innych, że jest wielki, nie znajdzie posłuchu. Ostatnio często słyszę pytania: kto jest twoim mistrzem? czy masz jakąś jedną książkę, którą czytasz w nieskończoność? Nie mam jednego mistrza. Nie mam jednej książki. Kiedyś też myślałam, że powinnam sobie znaleźć jednego mistrza. Poznawałam masę osób z różną wiedzą, na różnych stanowiskach, z różnymi kompetencjami, z różnym podejściem do ludzi. Nikt z nich nie mógł być mistrzem w pełnym tego słowa znaczeniu. Zaczęłam się więc zastanawiać nad zawartością słowa mistrz. Doszłam do wniosków, jakie opisałam powyżej. A sama otwarłam się na wielu mistrzów. Dziś już nie szukam jednego. Od każdego człowieka, z każdej sytuacji mogę się coś nauczyć. Czasem ludzie, którzy są postawieni przez społeczeństwo na marginesie udzielają mi mistrzowskich lekcji. Czasem robią to dzieci. Czasem, ktoś, kto nawet nie pomyśli, że to co, powiedział, jest dla mnie przesłaniem. I odwrotnie, ludzie, którzy chcą być postrzegani jako guru zachowują się dyskwalifikująco. Wg słów: To, jak postępujesz tak bardzo krzyczy do mnie, że nie słyszę, co do mnie mówisz. Nie słucham ich, odchodzę. Nie...

Czytaj więcej »

Emocje Polaków a semantyka

Napisany przez dnia wrz 16, 2014 w blog

Emocje Polaków a semantyka

Jako coach kobiet przedsiębiorczych i przedsiębiorców pracuję najczęściej z osobami, które prowadzą swoje firmy, albo chcą zamienić korporację na własną firmę. Większość osób, które przychodzą na coaching, albo szkolenia rozwojowe to ludzie bardziej świadomi siebie i swoich potrzeb niż przeciętnie. Co interesujące wiąże się to również z większym niż przeciętnie krytycyzmem wobec siebie, większymi wymaganiami i wysoko postawioną poprzeczką. Wszystkiemu często towarzyszą negatywne emocje. Amerykańscy naukowcy zrobili niedawno serię badań z odczuwaniem stanów emocjonalnych u przedstawicieli różnych narodów i związaną z tym ilość słów opisujących te stany. Wśród badanych również Polacy. Wyniki są zaskakujące: w języku angielskim słów i związków frazeologicznych opisujących pozytywne stany emocjonalne jest 432, negatywne 416. Podobna równowaga panuje w języku francuskim, hiszpańskim, a nawet niemieckim. W języku polskim jest trochę inaczej. Słów i związków frazeologicznych opisujących negatywne stany emocjonalne mamy 584, pozytywne 192. Jesteśmy na przedostatnim miejscu… Jakie wnioski można wyciągnąć dla siebie z tego badania? Najprostszy nasuwa się sam. Kluczem do naszych emocji jest semantyka. Wyrazy, jakich używamy mogą i wpływają na naszą podświadomość. A ona wpływa na nasze postrzeganie siebie, swoich możliwości i wiarę w osiągniecie celu. Wpływa na nas. Wracając do „problemu”. Wszystkim osobom, które lubią używać i nadużywać słów: „mam problem, nie wychodzi mi, nie potrafię” mówię: nie masz problemu. Natrafiłaś/eś na swój PUNKT ROZWOJU. Jesteś szczęściarzem, bo wiesz, że jak rozwiniesz ten punkt będziesz już innym człowiekiem. Większość twarzy natychmiast się rozpromienia. Spróbujcie sami. Zamiast wypowiadać słowo „mam problem” mówcie „to jest mój punkt rozwoju”. Poczujcie inny wektor ładunku emocjonalnego, jaki niesie zamiana tych dwóch wyrażeń. To najprostsze, co każda, każdy z Was może zrobić dla siebie już dziś. I najprostszy krok w kierunku...

Czytaj więcej »

Jak być codziennie radosnym

Napisany przez dnia sie 18, 2014 w blog

Jak być codziennie radosnym

Wszyscy bez wyjątku wiedzą, że radość jest dobrem, o które należy zabiegać. Dosyć popularne jest przekonanie, że ludzie dzielą się na optymistów i pesymistów. Że tym pierwszym żyje się lepiej, bo z założenia widzą świat w jaśniejszych i radośniejszych kolorach. A tym drugim żyje się gorzej, bo nie są tak zabawni, ale za to są ostrożniejsi, bardziej przewidujący, a nawet lepiej planujący. Oczywiście lepiej w przeciwieństwie do optymistów, którzy życie biorą bardziej na żywioł, mniej planują, a i tak im wychodzi. Mało tego, żyją dłużej, nie siwieją od zmartwień i są powszechnie lubiani. Cały powyższy akapit pełen jest przekonań, z których na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, a które kierują naszym zachowaniem i naszymi wyborami. A gdyby tak zawiesić dla potrzeb dyskusji moc powyższych przekonań i zrobić inne założenie: RADOŚĆ JEST WYBOREM. Jeszcze raz, zatrzymaj się nad tym zdaniem: RADOŚĆ JEST WYBOREM. Co to znaczy teraz dla mnie? Skoro radość jest wyborem, to nie ma znaczenia, czy jestem optymistą, czy pesymistą. Mogę dzisiaj postanowić, że każdego dnia wybieram radość, każdego dnia rano wybieram bycie radosnym dzisiaj. Teraz trzeba zdecydować, opisać co dla mnie oznacza bycie radosnym. Jak ta radość ma się przejawiać w moim zachowaniu, jak ją mają widzieć inni. Np. dla mnie bycie radosnym to cieszenie się z tego, że żyję, że świeci słońce, że pada deszcz, że dzieci są zdrowe i poszły dzisiaj do przedszkola. To uśmiech na mojej twarzy i radosne witanie się z napotkanymi ludźmi. Nie bez kozery Facebook pełen jest haseł: „uśmiechnij się, a świat uśmiechnie się do Ciebie” itd. Trzeba wybrać nastawienie. Świat jest piękny sam w sobie, wszystko zależy od tego, na co patrzymy i jak to postrzegamy. Możemy spojrzeć na piękne kwiaty i się uśmiechnąć, albo wyszukać wzrokiem plamy na dywanie i wkurzyć się na cały dzień. Nastawienie tez jest wyborem. Wiecie, że amerykańscy uczeni robili badania nad wpływem ułożenia mięśni twarzy na poziom serotoniny i endorfin w mózgu człowieka? Otóż dawano ludziom patyczki do ust tak skonstruowane, aby „wymuszały” ułożenie mięśni, jak do uśmiechu. Wyniki są zaskakujące. Nawet sztuczne położenie mięśni imitujące uśmiech na twarzy powoduje wzrost serotoniny i endorfin w mózgu ludzi. Co to oznacza? Że jeśli uśmiechniemy się parę razy do innych osób, to automatycznie wzrośnie poziom hormonów szczęścia w mózgu. Kolejne uśmiechy będą już łatwiejsze. Tym bardziej, że ludzie zaczną odwzajemniać nasze uśmiechy. Radość jest jak kamyczek puszczony z góry. Spadając, zabierze ze sobą kolejne kamyczki. Na dole zrobi się z nich lawina. Każdy Twój dzień może wyglądać jak lawina radości. Wybór należy do...

Czytaj więcej »