Meandry rozwoju, cz. II

Napisany przez dnia gru 10, 2013 w blog

Meandry rozwoju, cz. II

    Prawdziwy sukces, to nie kariera, lecz pozostanie panem swojego losu i możliwości decydowania, co będzie się robić w życiu, za które tylko my odpowiadamy. W. Wharton   Czym jest więc rozwój? Rozwój jest procesem, który obejmuje podjęcie wszelkich działań  mających na celu nabycie cech, umiejętności, wiedzy, powodujących wzrost możliwości człowieka, dojście do pełni swojego człowieczeństwa. Celem rozwoju jest osiągnięcie pełni życia na wszystkich jego płaszczyznach. Celem rozwoju jest osiągnięcie wyzwolenia, szczęścia, oświecenia, nirwany. Nazwijmy to jak chcemy. Chodzi o taki stan, w którym nikt, żaden człowiek, nic, żadne wydarzenie, nigdzie, w żadnym miejscu i nigdy, w żadnym czasie, nie jest w stanie wytrącić człowieka z poczucia spełnienia, spokoju, radości, ukojenia. Czy to znaczy, że pozostaniemy nieczuli, aroganccy, butni? Nie, to oznacza, że w naszym wnętrzu będzie wszechogarniający pokój, którego nic nie będzie w stanie zmącić. To jak wody oceanu, na powierzchni mogą szaleć burze, ale toń jest zawsze spokojna. Przypomina mi się taka anegdota. Teolog, filozof i fizyk mozolnie wspinają się na górę, na której mają obiecane, że poznają Tajemnicę Wszechświata. Idą, wiele dni i nocy, trudzą się okropnie. Wreszcie dochodzą na szczyt i odkrywają, że tam już dawno siedzi mistyk. Droga do pełni człowieczeństwa może być długa, albo krótka. Możesz tam iść przez małe osobiste sukcesy, lub wielkie osiągnięcia. Możesz zdobywać wielkie szczyty marzeń, szczyty kariery, szczyty możliwości. Meandry rozwoju wiodą przez różne drogi. Ale nie będziesz szczęśliwy dopóki nie zdobędziesz szczytu w sobie. Jaki to szczyt? Sam musisz go...

Czytaj więcej »

Meandry rozwoju cz. I

Napisany przez dnia gru 5, 2013 w blog

Meandry rozwoju cz. I

Obiecałam, że zajmiemy się rozwojem. Dzisiaj więc pierwszy wpis nt. rozwoju osobistego. Na początku wyjaśnijmy to pojęcie. Wpisałam w google „rozwój osobisty”, bo byłam ciekawa, jak ludzie definiują i postrzegają rozwój. Nie tylko ilość odpowiedzi przeszła moje najśmielsze oczekiwania, ale co gorsze, ich jakość. Jesteście ciekawi, jak wygląda pojmowanie rozwoju osobistego? Otóż głównie jako odniesienie sukcesu zawodowego, osiągnięcie sukcesu w życiu, poprzez posiadanie odpowiedniego stanowiska i odpowiednich zarobków. Nie jesteście zaskoczeni? Ja byłam ogromnie. Troszkę wczytałam się w te opisy poszukiwania własnego rozwoju na drodze zawodowej i znalazłam tak absurdalne teksty jak „manipulowanie swoją motywacją”, a nawet „manipulowanie swoją osobowością”. Jaki z tego wniosek? Otóż, mylimy rozwój zawodowy – osiągniecie odpowiednich stanowisk, poziomu pieniędzy i tzw. sukcesu zawodowego z rozwojem osobistym, z rozwojem siebie, jako człowieka. Stąd pewnie bierze się taka rzesza świetnych kierowników, handlowców, nauczycieli, prezesów, gwiazd sportu, estrady i telewizji (i kogo tam jeszcze chcecie), a tak mało słyszymy na temat świetnych ludzi. Czym jest więc rozwój osobisty? Zdefiniowałabym go jako proces, który obejmuje podjęcie wszelkich działań  mających na celu nabycie cech, umiejętności, wiedzy, powodujących wzrost możliwości człowieka, dojście do pełni swojego człowieczeństwa. A Słownik psychologii definiuje rozwój jako serię etapów, przez które przechodzi istota żywa, by osiągnąć pełnię rozkwitu. Pełnia człowieczeństwa, pełnia rozkwitu! O kimś takim mówi się Człowiek, przez duże C. Wróćmy z tą wiedzą do wcześniejszych rozważań. Świetny menedżer, ale kiepski człowiek. Słyszeliście, mówiliście kiedyś takie słowa? A może o Tobie mówiono? Takie słowa często słyszy się o ludziach, którzy przejęli się jedną ze swoich ról, które grają w życiu. Nie nadali jej jednak odpowiedniej wagi w stosunku do innych ról – byciem ojcem, matką, synem, córką, sąsiadką, siostrą itd. Ale, co najważniejsze, nie zintegrowali jej z najważniejszą, podstawową meta-rolą w ich życiu – z byciem człowiekiem. Mało tego, ośmielę się powiedzieć, zarzucili rozwój siebie jako człowieka, został tylko rozwój menedżera, kierownika, aktora. Efekty? Brak równowagi w życiu, wypalenie zawodowe, rozwód, nieszczęśliwe dzieci, szukanie rekompensaty w drogich samochodach, „mam wszystko, a nie jestem szczęśliwym człowiekiem”. W życie człowieka wpisany jest rozwój. Jesteśmy, jak orzech dębu, które kiełkuje, rośnie i może zamienić się w ogromne drzewo. Najpierw karmią nas i podlewają inni – rodzice, opiekunowie. Ale przychodzi moment, że sami musimy o siebie zadbać. Zadawajmy sobie pytania: co jest dla mnie w życiu ważne? Jak w związku z tym powinienem postępować? Czy to, co robię jest zgodne z moimi poglądami? Odpowiadajmy na te pytania uczciwie sami przed sobą, wyciągajmy z tych odpowiedzi wnioski, postępujmy według tych wniosków. Nikt inny, oprócz nas samych nie ma prawdziwszych i pełniejszych odpowiedzi dla naszego życia. W naszą istotę wpisana jest wielkość dębu, ale już tylko od nas samych zależy czy będzie on ogromny, rozłożysty i majestatyczny, czy...

Czytaj więcej »

Zaświeć światło

Napisany przez dnia lis 29, 2013 w blog

Zaświeć światło

Nie istnieją ludzie, którzy urodzili się pod zła gwiazdą, istnieją tylko tacy, którzy nie umieją czytać nieba Dalajlama Niedawno rozmawiałam z dziewczyną, nazwijmy ją Ania. Ania mówiła, że nic w życiu jej nie wychodzi, że nic nie potrafi, do niczego się nie nadaje. Tych „nie” w stosunku do siebie samej było dużo. Patrzę na nią, dziewczyna młoda, ładna, wykształcona, dobrze ubrana. Nic, tylko brać życie pełnymi garściami. A tu tyle negacji. Rozmowa doprowadziła ją do odkryć, że jest jednak wiele rzeczy, które potrafi robić i to robić świetnie, że ma przed sobą perspektywy, że podoła wyzwaniom. Po tej trudnej drodze, ciekawych wnioskach i ambitnych celach, poprosiłam ją, żeby opisała to, jak teraz widzi swoje życie. Odpowiedziała: Miałam wrażenie, że siedzę w ciemnym pokoju na stołku, a ściany są bardzo blisko, tak blisko, że nie mogę się ruszyć. Wydawało mi się, że nic nie da się zrobić, bo przecież ścian nie poruszę. Teraz zapaliły się światła w różnych częściach pokoju i widzę, że pokój w którym siedziałam jest ogromy, że jest wiele drzwi, przez które można wyjść i wejść, że jest dużo światła. Właściwie nie trzeba nic więcej pisać, bo ta historia ma swoją wymowę. Ale jednak napiszę coś przekornie. Zastanów się chwilę nad swoim życiem. Czy jest takie, jakie chcesz, żeby było? Czy takie sobie kiedyś wymarzyłaś? Jeśli Twoja odpowiedź brzmi „nie”, to zadam kolejne pytanie: to jakiego życia chcesz? Jak wyglądałoby życie, pod którym mogłabyś podpisać: to jest moje życie, tego chcę. Bardzo przemówił do mnie obraz Ani: siedzimy w ciemnym, bardzo ciasnym pokoju, nie możemy się ruszyć. Wystarczy jednak zapalić światło i przestrzeń staje się ogromna, nieograniczona. Czego symbolem jest to światło w Twoim życiu? Może określeniem celu i konsekwentnym dążeniem do niego? Może powrotem do marzeń? Może uświadomieniem sobie, że zasługuję na więcej i mogę to osiągnąć? Może… Kilkanaście lat temu 7-letni chłopiec zapytany przez ciocię kim chce być odpowiedział: „Chcę projektować rakiety w NASA”. Ciocia uśmiechnęła się wyrozumiale i pogłaskała go po blond główce, absolutnie nie biorąc na poważnie ani jednego jego słowa. Chłopiec jednak od czasu do czasu powtarzał swoje marzenie, rysował rakiety, podróże w kosmos. Wreszcie tato powiedział do niego: „Napisz list do NASA, opisz, co chciałbyś robić, zapytaj, jak masz to osiągnąć i co ci radzą”. Chłopiec napisał list załączając do niego rysunek chłopca obok rakiety. Po kilku miesiącach przyszła odpowiedź. Odpowiedź z NASA. Zaproszono go do zwiedzania Agencji. Chłopiec pojechał z tatą. Wrócił do domu i z jeszcze większym przekonaniem opowiadał o swoich marzeniach. Wiedział też, że musi być najlepszy z fizyki i matematyki i grać w gry logiczne. Po kilku latach chłopiec z wyróżniającymi się wynikami w nauce otrzymał specjalnie ufundowane przez NASA stypendium, skończył fizykę jądrową w Berlinie i wyjechał pracować do NASA. Ta historia zdarzyła się naprawdę, ten chłopiec, dziś już prawie 40-letni mężczyzna nadal pracuje na Przylądku Canaveral. Myślisz, że to niemożliwe w Twoim przypadku? Ty nie...

Czytaj więcej »

Nigdy nie mów nigdy

Napisany przez dnia lis 23, 2013 w blog

Nigdy nie mów nigdy

No i stało się. Ostatnio bardzo często zarzekałam się, że nigdy, przenigdy nie będę pisała żadnego bloga. I znowu wychodzi stare dobre porzekadło: „Nigdy nie mów nigdy”, to po pierwsze. A po drugie, życie podprowadza nas pod decyzje właśnie wtedy, kiedy jesteśmy na nie gotowi. Z typowym dla siebie zaangażowaniem stwierdziłam, że muszę sprawdzić, co oznacza słowo blog i skąd się wzięło. No i masz. Jak to w internecie bywa, wyjaśnień, źródłosłowów i podziałów blogów jest co niemiara. Wg internetowych kryteriów zamierzam więc prowadzić blog zawodowo-osobisty. To, czy będzie dynamiczny czy nie, zależy też od Was, bo to Wy, będziecie tę dynamikę tworzyć. A o czym on będzie? O rozwoju przede wszystkim. Szeroko pojętym, ale momentami będziemy wchodzić w wąskie specjalizacje i koła zainteresowań. Bo wszyscy wiedzą, że rozwijać się trzeba, tylko nie wszyscy wiedzą jak to robić i że są ludzie, którzy mogą w tym pomóc. Bardzo lubię cytat z Mahatmy Gandhi’ego: „Człowiek często staje się tym, kim wierzy, że jest” Jeśli chwilkę zastanowicie się nad tym stwierdzeniem, to staje się ono tak oczywiste, że aż bolesne. Dzieci, którym rodzice powtarzają jesteś głupi, nic nie potrafisz, to ci się nie uda, idą przez życie z przeświadczeniem, że tacy właśnie są. Każdy z nas ma jakąś łatkę, bolesny uraz, wiarę w to, że coś mu się nie uda, że nie potrafi. Potrzeba czasu, wglądu w siebie i podjęcia trudu „zdefiniowania się na nowo”. Zdefiniowania, czyli wyobrażenia sobie, kim chcę być. Nie, kim widzą mnie inni. Nie, kim powinienem być wg matki, ojca, przyjaciela, męża, żony, ale kim JA chcę naprawdę być. Muszę powiedzieć uczciwie, że zadanie zdefiniowania siebie nie jest łatwe. Wymaga trochę pracy i uczciwości wobec siebie. Ale, czy można postąpić inaczej? Mamy tylko jedno życie, przeżyjmy je będąc sobą naprawdę, a nie grając cudzą rolę w przedstawieniu, które reżyseruje ktoś inny. Na koniec jeszcze krótki żarcik, niestety głęboki w swej wymowie: Jedzie człowiek autobusem i myśli: „Szef – tyran, żona – furiatka, dzieci – terroryści, praca – do niczego, wypłata – na nic nie starcza, życie – beznadzieje…” Za nim stoi Anioł Stróż i wszystko notuje, aż wreszcie mówi sam do siebie: „Dziwne te życzenia, ale skoro tego chce, niech będzie”. Zadanie: napiszmy dobry, pozytywny scenariusz na dziś. Niech będą tam same dobre słowa, pozytywne określenia, motywujące zachowanie i postawy. Przywołujmy je wielokrotnie w ciągu dnia, nawet, jeśli coś idzie nie po naszej myśli. Zacznijmy wierzyć sami w siebie. Świat się od tego nie zmieni, ale my –...

Czytaj więcej »