W poszukiwaniu mistrzów

Napisany przez dnia wrz 25, 2014 w blog

W poszukiwaniu mistrzów

Już dawno nasze pokolenie zostało okrzyknięte pokoleniem bez autorytetów, bez mistrzów, bez guru. Od czasu do czasu słyszy się o wielkich ludziach, którzy dokonali jakiejś wielkiej rzeczy. Jednak nawet oni szybko znikają z telewizji i gazet. W poszukiwaniu mistrzów ludzie udają się w amerykańskie głusze i w głębokie lasy Syberii, na pustynie i na prawie bezludne wyspy. Dla swojego mistrza są w stanie wyrzec się rodziny, wiary, a nawet swojego życia. Dosłownie.

Myśląc o mistrzu, guru, autorytecie od razu nasuwa się cały rój pytań: kim jest mistrz? kiedy ktoś staje się mistrzem? jaki powinien być mistrz? jakie jest kryterium bycia mistrzem? jak go rozpoznać? czy mam wykonywać wszystko, co każe mi guru? czy mistrz już na zawsze zostaje mistrzem? …

Intryguje mnie pierwsze pytanie „kim jest mistrz”. Szczególnie w połączeniu ze stwierdzeniem, że nasze czasy są czasem zamierania autorytetów i pustynią mistrzów. Z czego to wynika? Co wkładamy do słowo „mistrz”? Wiele rozmów, wiele książek i wiele przemyśleń potem odpowiedź staje się dosyć jasna. Mistrz uosabia nam kogoś nieskończenie doskonałego, kogoś, kto wszystko robi najlepiej, jest perfekcyjny, a nawet osiągnął już pełną wiedzę nt. życia w ogóle i tych tematów, które nas w danej chwili interesują. Mistrz jest więc oświecony, święty, najlepszy. Chcemy za nim podążać, uczyć się od niego, wpatrywać się w jego czyny i słuchać jego słów.

Gdyby to było szkolenie, zawiesiłabym teraz głos na krótką chwilkę. Przecież – gdzie my kogoś takiego znajdziemy? Nie ma się co dziwić, że nie uznajemy mistrzów, wszak myślimy o nich w nierealny sposób! Nie ma takich! Owszem są ludzie, którzy się na takich kreują, mówią, że są oświeceni i poznali tajemnicę życia, wszechświata, czy wymyślili sobie jakiś inny chwytliwy slogan. Taaaak. Tylko że, z definicji każdy, kto mówi o sobie, że jest oświecony, właśnie przestaje być oświecony. Każde mistrzostwo budowane jest na pokorze. Kto krzyczy i krzykiem musi przekonywać innych, że jest wielki, nie znajdzie posłuchu.

Ostatnio często słyszę pytania: kto jest twoim mistrzem? czy masz jakąś jedną książkę, którą czytasz w nieskończoność? Nie mam jednego mistrza. Nie mam jednej książki. Kiedyś też myślałam, że powinnam sobie znaleźć jednego mistrza. Poznawałam masę osób z różną wiedzą, na różnych stanowiskach, z różnymi kompetencjami, z różnym podejściem do ludzi. Nikt z nich nie mógł być mistrzem w pełnym tego słowa znaczeniu. Zaczęłam się więc zastanawiać nad zawartością słowa mistrz. Doszłam do wniosków, jakie opisałam powyżej. A sama otwarłam się na wielu mistrzów. Dziś już nie szukam jednego. Od każdego człowieka, z każdej sytuacji mogę się coś nauczyć. Czasem ludzie, którzy są postawieni przez społeczeństwo na marginesie udzielają mi mistrzowskich lekcji. Czasem robią to dzieci. Czasem, ktoś, kto nawet nie pomyśli, że to co, powiedział, jest dla mnie przesłaniem. I odwrotnie, ludzie, którzy chcą być postrzegani jako guru zachowują się dyskwalifikująco. Wg słów: To, jak postępujesz tak bardzo krzyczy do mnie, że nie słyszę, co do mnie mówisz. Nie słucham ich, odchodzę.

Nie dajcie się więc nabrać na krzykaczy. Słuchajcie ludzi wokół siebie, bo każdy ma coś ważnego do powiedzenia, nawet ci najmniejsi. A w kwestii mistrza. No cóż. Słuchajcie siebie. Każda i każdy z Was jest swoim jedynym guru. To Ty jesteś jedynym mistrzem swojego życia, bo tylko Ty wiesz najlepiej jak je przeżyć w pełni. Tylko Ty wiesz, jak dojść do swojego mistrzostwa. Słuchaj innych, ale tylko do czasu. Gdy nie będziesz się mieścił w ich słowach, odejdź. Naśladuj tych, których podziwiasz, ale tylko do pewnego stopnia. Może się okazać, że masz moc by iść dalej i głębiej, niż oni. Słuchaj każdego, nawet oślica Balaama może powiedzieć Ci coś mądrego.

    1 Comment

Odpowiedz